Co zrobić, gdy podczas rejsu dopadnie nas załamanie pogody? Burza na jachcie to nie są żarty – ale też nie żadna tragedia; oczywiście pod warunkiem, że wszyscy załoganci wiedzą, jak się zachować w takiej sytuacji. Poniżej zamieszczamy praktyczne wskazówki na ten temat.
Od czego zacząć? Burza na jachcie
Może od tego, że w czasie burzy najlepiej być… w porcie. Podczas rejsu oceanicznego może to być trudne do zrealizowania, ale jeśli jesteśmy na śródlądziu lub w okolicy, w której mamy się gdzie ukryć – skorzystajmy z tej możliwości.
Regularnie sprawdzajmy też prognozy pogody; dzisiaj mamy do tego lepsze narzędzia niż kiedykolwiek wcześniej. Dla własnego bezpieczeństwa nie wychodźmy z portu, jeśli prognoza wskazuje na znaczne pogorszenie się warunków żeglugi. Oczywiście może się tak zdarzyć, że synoptycy się pomylą, albo załamanie pogody nadejdzie na tyle szybko, że nie zdążymy przed nim uciec.
Z wielu zagrożeń można jednak wyjść obronną ręką, pod warunkiem że wie się wcześniej, jak się zachować. Wiedzę trzeba nabyć przed wystąpieniem kłopotów – ale skoro czytacie ten tekst, można założyć, że jesteście już na dobrej drodze.
Krok 1 – poznajmy symptomy
Pierwszą rzeczą, jakiej warto się dowiedzieć, by zwiększyć swój poziom bezpieczeństwa na wodzie, jest to, jak wygląda nadchodząca burza. Podkreślmy: nadchodząca. Nie chodzi o ten moment, kiedy wiatr chce nam położyć maszt na wodzie, a pioruny trzaskają wokół nas — ale o tych kluczowych kilkanaście minut, gdy jeszcze jest nieźle, ale widać już z grubsza, co się święci.
Jak się tego nauczyć? Są dwa sposoby:
- bolesny, czyli doświadczyć na własnej skórze,
- bezbolesny – czyli dzięki wiedzy przekazywanej na szkoleniach żeglarskich, a uzupełniająco z YT lub filmików na mediach społecznościowych. Warto obejrzeć zwłaszcza te nagrania, które pokazują zagrożenie z oddali. Takie elementy, jak ciemna chmura na horyzoncie, czy biały wał wody pędzący w naszą stronę, to ostateczny sygnał alarmowy – nawet jeśli nad nami niebo jest błękitne.
Krok 2 – kamizelki i klar
Kiedy już wiemy, że za chwilę będzie ciekawie, trzeba zabezpieczyć, co się da: przede wszystkim załogę. Każdy uczestnik rejsu powinien mieć na sobie kamizelkę – nawet doskonały pływak, jeśli dostanie czymś w głowę i wpadnie do wody, może sobie nie poradzić. Na morzu obowiązkowym wyposażeniem są też lajfliny – czyli liny z karabińczykami, którymi przypinamy się do stałych elementów wyposażenia jachtu, poruszając się po pokładzie.
Kolejna rzecz to klar na pokładzie i pod nim. Wszystkie zbędne elementy muszą zostać schowane i zasztauowane, luki zamknięte, a liny sklarowane, itp. Każdy luźny element (cuma, czapka, butelka, telefon i jego ładowarka…) to potencjalne źródło niepotrzebnych problemów.
Pamiętajmy też, że w razie wywrotki jachtu (rzadko spotykana opcja, ale jednak możliwa), znacznie bezpieczniej jest być na pokładzie, niż pod nim. Mimo iż nikt nie chce niepotrzebnie moknąć, jeśli jest naprawdę ciężko, warto, by wszyscy przebywali na zewnątrz w kokpicie.
Krok 3 – co z żaglami i masztem podczas burzy na jachcie?
Istnieją tutaj różne szkoły; niektórzy żeglarze uważają, że należy bezwzględnie zwinąć żagle i płynąć jedynie na silniku, inni – że najlepszym rozwiązaniem będą zrefowane żagle (ale nie do zera) lub sam fok przy zrzuconym grocie. Która z opcji jest lepsza?
Z pewnością warto zadbać o to, by mieć jakąś manewrowość. Wydaje się jednak, że w większości przypadków lepszym pomysłem będzie zrzucenie żagli i płynięcie na samym silniku.
To rozwiązanie ma dwie istotne zalety: po pierwsze, zmniejsza powierzchnię, w którą uderza wiatr, co sprawia, że jacht jest bardziej stabilny, a załoga – bezpieczniejsza. Po drugie – w razie wystąpienia wywrotki łatwiej będzie postawić łódkę.
Odrębną kwestią jest składanie masztu – na morzu nie ma takiej możliwości, a co ze śródlądziem? Wydaje się, że sterczący element będzie przyciągał pioruny – w praktyce jednak rzadko się to zdarza (zapytajcie starych wyjadaczy), a błyskawice często trafiają… w wodę. Jaki z tego wniosek?
Zostawmy maszt w spokoju. Plątanina want, lin, maszt oraz bom blokujący wyjście z kabiny… wszystko to nie poprawi bezpieczeństwa załogi. Nie zapominajmy też, że sam proces składania masztu w warunkach silnego zafalowania nie będzie łatwy do przeprowadzenia i pociągnie za sobą dodatkowe, zupełnie niepotrzebne wyzwania.
Krok 4 – dokąd uciekać podczas burzy na jachcie?
Jeśli tylko mamy możliwość – do najbliższego brzegu. Zwróćmy jednak uwagę na to, do jakiego miejsca dobijemy. Najlepiej, by tuż przy linii wody nie było drzew, sterczących gałęzi, czy elementów infrastruktury, które mogą uderzać w maszt i olinowanie, uszkadzając je i tym samym generując koszty.
Jeśli natomiast nie możemy dopłynąć do brzegu, pozostaje nam walczyć o to, by utrzymywać się w linii wiatru, nawet jeśli nie jest nam „po drodze” i będziemy musieli potem nadrabiać stracone mile. Jeśli pogoda jest naprawdę przeciwko nam, dobrym pomysłem może być wyrzucenie dryfkotwy, co zwiększy stateczność naszej jednostki (dryfkotwę może stanowić cokolwiek, nawet wiadro lub… sama lina) i umożliwi łatwiejsze utrzymanie się w linii wiatru.