
Czy można żeglować bez patentu? Owszem, można. Warto jednak pamiętać, że istnieją w tym zakresie pewne ograniczenia. Jak to wygląda w szczegółach i o czym należy pamiętać, decydując się na takie rozwiązanie? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, zapraszamy do przeczytania naszego krótkiego poradnika.
Kiedy można żeglować bez patentu?
Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, aby pływać niektórymi rodzajami łodzi żaglowych czy motorowych, nie trzeba mieć żadnych uprawnień żeglarskich. Należy jednak pamiętać, że dotyczy to tylko ściśle określonych typów jednostek, a mianowicie:
- jachtów żaglowych o długości kadłuba nieprzekraczającej 7,5 metra,
- łodzi motorowych o mocy silnika do 10kW,
- barek turystycznych z prędkością ograniczoną konstrukcyjnie do 13 m, mających długość nie większą, niż 13 metrów i moc silnika do 75 kW.
Teoretycznie opcji jest więc sporo. Dlaczego zatem ktoś miałby poświęcać czas i energię na zdobycie patentu? Przede wszystkim dlatego, że mimo iż każda z opisanych wyżej możliwości ma swój urok, tak naprawdę żadna nie daje wielkiej frajdy z przebywania na wodzie.
Żaglówki o długości do 7,5 metra są dość kompaktowe, więc odbywanie na nich tygodniowego rejsu kilkuosobową załogą po Mazurach to raczej propozycja dla zdeterminowanych. Moc silnika do 10 kW to mniej, niż ma zwykły skuter wodny, a bujanie się powolną barką turystyczną trudno uznać za żeglarstwo.
Prawo drogi i inne zasady
Firmy oferujące czarter bez patentu zapewniają, że obsługa oferowanych przez nie łodzi jest stosunkowo prosta. I rzeczywiście, samo sterowanie jachtem, zwłaszcza motorowym, nie nastręcza większych trudności (z żaglami jest już nieco trudniej). Warto jednak mieć na uwadze fakt, że prowadzenie łodzi to jedno, a umiejętność zachowania się na wodzie – to zupełnie co innego.
Stając za sterami, przejmujemy odpowiedzialność za sprzęt i załogę. Czarter bez patentu nie oznacza przecież czarteru bez wiedzy. Na wodzie mamy do czynienia ze sporymi siłami, a prawa fizyki to coś, z czym nie da się negocjować. Krótko mówiąc, chcąc uniknąć szkód, trzeba się kilu rzeczy nauczyć. Na przykład tego, kto na wodzie ma pierwszeństwo.
Należy pamiętać, że zgodnie z prawem drogi ten, kto ma lepsze możliwości manewrowania, ustępuje temu, kto ma gorsze. Dużym statkiem trudniej jest skręcić, niż niewielką żaglówką. Z kolei motorówka jest dużo bardziej „posłuszna” sternikowi, niż jacht żaglowy, zależny od siły i kierunku wiatru. Jeśli na kursie kolizyjnym znajdą się dwie żaglówki, pierwszeństwo ma ta, która płynie prawym halsem, a jeżeli płyną nim obie – ta, która płynie pod wiatr. Znajomość tych zasad pozwala uniknąć wielu nieporozumień i zbędnych kosztów. A skoro już coś wiemy, to...
Czy warto zdobyć patent żeglarski?
Oczywiście, że tak. Przynajmniej ten podstawowy. Przypomnijmy, że w Polsce obowiązują trzy poziomy uprawnień żeglarskich:
- żeglarz jachtowy,
- jachtowy sternik morski,
- kapitan jachtowy.
Pierwszy, najniższy poziom (żeglarz) można porównać do prawa jazdy kat. B. Zdobycie tego rodzaju uprawnień jest stosunkowo proste, a możliwości, jakie wówczas zyskujemy, są naprawdę szerokie.
Posiadacze patentu żeglarza jachtowego mogą prowadzić dowolne łodzie żaglowe lub motorowe po wodach śródlądowych, a także pływać po morzu jachtami o długości do 12 m (tu obowiązuje zastrzeżenie, że muszą to być wody morskie wewnętrzne albo wody zewnętrzne w odległości nie większej, niż 2 mile od brzegu, a żegluga musi się odbywać w porze dziennej).
Chcąc zdobyć taki patent, należy pomyślnie zdać egzamin państwowy złożony z dwóch części: teoretycznej i praktycznej. Aby do niego przystąpić, nie trzeba być pełnoletnim – wystarczy mieć ukończone 14 lat.
Chcąc podejść do egzaminu i uzyskać uprawnienia, nie trzeba wcześniej odbywać kursu szkoleniowego. Warto jednak wziąć w nim udział, ponieważ jest to najszybsza, najprostsza i najskuteczniejsza metoda zdobywania wiedzy. Pamiętajmy, że raz nabyte umiejętności będą procentować przez wiele lat, co zwiększy poziom bezpieczeństwa załogi i da prawdziwą frajdę z przebywania na wodzie.