Żeglowanie po morzu niejako z definicji jest zajęciem ryzykownym; podczas rejsu może przecież dojść do wielu groźnych i nieprzewidzianych zdarzeń, a wtedy... Cóż, wtedy nie będzie już czasu, by czytać poniższy poradnik. Warto więc zrobić to teraz – i zdobyć rzetelną wiedzę na temat postępowania w sytuacjach awaryjnych.
Kawaleria na wodzie
To, kto konkretnie przypłynie nam z odsieczą, zależy rzecz jasna od miejsca, w którym doszło do awarii. Jeśli znajdujemy się na środku morza, nie możemy być zbyt wybredni – prawda jest taka, że wówczas z pomocą przyjdzie nam ten, kto będzie miał najbliżej. Może to być przypadkowy statek handlowy, kuter rybacki, jacht turystyczny, okręt wojskowy itp.
Jeżeli jednak znajdujemy się bliżej brzegu, możemy mówić o dużym szczęściu: tu nad naszym bezpieczeństwem czuwają bowiem profesjonaliści – np. na Bałtyku jest to SAR (Search and Rescue), czyli Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa, wspomagana w razie potrzeby przez jednostki Marynarki Wojennej.
Wzywanie pomocy na morzu – jak robić to dobrze?
OK, wiemy już, kto może nam pomóc. Pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób wezwać ratowników? A kiedy już znajdą się w naszej okolicy – co zrobić, by zlokalizowali nas jak najszybciej?
Mamy tu do wyboru kilka opcji; najprostszą z nich jest... zadzwonić po pomoc i pozostawać w kontakcie telefonicznym aż do zakończenia akcji ratunkowej. Jeśli jednak z jakiegoś powodu będzie to niemożliwe, pozostają nam rozwiązania alternatywne:
- nadanie Mayday Mayday Mayday przez radiotelefon,
- dym lub ogień na pokładzie,
- czerwona raca (flara),
- wywieszenie kwadratowej flagi z umieszczoną poniżej lub powyżej kulą,
- zataczanie kręgów latarką lub flarą,
- symetryczne opuszczanie i podnoszenie rąk,
- użycie sygnałów dźwiękowych (powtarzające się przeciągłe dźwięki, ewentualnie uderzenia w dzwon),
- wysyłanie sygnału S.O.S (3 krótkie, 3 długie, 3 krótkie) latarką albo gwizdkiem.
Co możemy zrobić sami?
Niekiedy zdarza się, że mimo zagrożenia możemy – przynajmniej do pewnego stopnia – znacznie poprawić własne położenie. Oczywiście procedura postępowania zależy od tego, co konkretnie nam się przydarzyło. Poniżej zamieszczamy opis kilku najczęściej spotykanych awarii.
Jacht nabiera wody
Jeśli zauważymy, że nasza jednostka nabiera wody, należy jak najszybciej skierować się w stronę brzegu lub zastosować tzw. sztrandowanie – innymi słowy, celowo wejść na mieliznę. Jest to znacznie bezpieczniejsze, niż całkowite pogrążenie jachtu w morzu. Co ciekawe, polskie prawo uznaje sztrandowanie jachtem balastowym za wypadek, a mieczowym – za zwyczajny manewr.
Pożar na jachcie
Tego typu zdarzenia rzadko kiedy rozpoczynają się samoistnie – zwykle stanowią one wynik zaniedbania lub lekkomyślności załogantów. Oznacza to, że zachowując należytą ostrożność, możemy zminimalizować prawdopodobieństwo wystąpienia pożaru. Jeśli jednak już do niego dojdzie, należy:
- Zakręcić butlę z gazem.
- Odpowiednio ustawić łódź względem wiatru – obrać taki kurs, by ogień „zwiewało” na morze, nie na pokład.
- Zachowując odpowiednią ostrożność, zastosować dostępne na jachcie środki gaśnicze (koce, gaśnicę itp.).
Wywrócenie się jachtu
W przypadku wywrotki najważniejsze (chociaż z pewnością niełatwe) jest zachowanie spokoju, założenie kamizelek ratunkowych oraz przeliczenie członków załogi. Konieczne jest też ustalenie, czy jednostka tonie, czy też mimo nietypowej pozycji unosi się na wodzie.
Jeśli tonie, należy od niej odpłynąć; jeżeli jednak łódź wciąż zachowuje pływalność, stosujemy zasadę „nie opuszczaj jachtu, dopóki on nie opuści ciebie”. Pamiętajmy, że ratownikom znacznie łatwiej będzie zlokalizować wywróconą jednostkę, niż pojedynczego rozbitka.
Jeśli jacht jest żaglowy, trzeba sprawdzić, czy po wywrotce nikt nie został przykryty tkaniną, a także zadbać o to, by jednostka nie zrobiła tzw. „grzyba”; w tym celu pod top masztu podkładamy koło ratunkowe lub kapok. Rzecz jasna, ten sposób działa tylko na niewielkie jachty. W przypadku większych i cięższych jednostek wyporność środków ratunkowych będzie zbyt mała, by zrobić różnicę.
Jak zwiększyć swoje szanse?
W sytuacjach awaryjnych bardzo ważne jest zachowanie zimnej krwi oraz wykonywanie skutecznych, przemyślanych ruchów, co w warunkach silnego stresu może okazać się sporym wyzwaniem.
Dlatego, chcąc zwiększyć swoje szanse na szczęśliwe zakończenie różnych groźnych przygód, warto od czasu do czasu brać udział w dedykowanych szkoleniach żeglarskich. To dobry sposób, by pod okiem fachowców usystematyzować posiadaną wiedzę i zdobyć nowe informacje, które w przyszłości mogą – dosłownie – uratować komuś życie.