Jak naprawdę wygląda żeglarstwo? Wiadomo, że wokół niego narosło wiele mitów dotyczących kwestii bezpieczeństwa, komfortu, kosztów, warunków na i pod pokładem... Niektóre z nich mają w sobie ziarenko prawdy, inne – zupełnie nie. Najwyższy więc czas rozprawić się z najpopularniejszymi z nich.
Mit 1: żeglarstwo jest tylko dla bogaczy
Mówiąc „wakacje na jachcie”, wielu laików wyobraża sobie sceny rodem z luksusowych reklam: imponująca, śnieżnobiała łódź, a na niej eleganccy ludzie popijający szampana i udający się na bal w Monte Carlo...
Ile wspólnego ma ta wizja z rzeczywistością? Cóż, niewiele. Może gdzieś na świecie istnieje grupa wybrańców, która spędza wakacje w taki właśnie sposób, jednak trzeba pamiętać, że zdecydowana większość żeglarzy wcale nie zalicza się do bogaczy.
Co więcej, dobrze zorganizowany rejs może się okazać... tańszy, niż wakacje w hotelu! Wszystko jest kwestią podjęcia odpowiednich decyzji we właściwym czasie. Aby oszczędzić pieniądze, żeglarze niebędący milionerami korzystają z paru wypróbowanych sposobów:
- żeglują poza najwyższym sezonem: w maju, wrześniu, w długie weekendy itp.,
- mądrze wybierają jednostki (dobrze utrzymany kilkunastoletni jacht wcale nie jest stary – to nie samochód!),
- korzystają ze zniżek za rezerwację rejsu podczas targów lub w opcji first minute.
Mit 2: aby żeglować, trzeba umieć pływać
I tu niespodzianka – czy wiecie, że wielu marynarzy, żeglarzy i ludzi morza nie potrafi pływać? Naprawdę, to nie żart! Oczywiście podczas wakacji pod żaglami taka umiejętność bardzo się przydaje: żeglując po ciepłych morzach, wspaniale jest wskoczyć do wody i zanurkować wraz z bajecznie kolorowymi rybkami... ale nie ma takiego obowiązku.
Poza tym, z myślą o ludziach, którzy mają kłopot z pływaniem, powstały kamizelki – i to aż dwa rodzaje:
- kamizelki asekuracyjne (mniejsze i wygodniejsze, przeznaczone dla tych, którzy jakoś unoszą się na wodzie, ale czują się w niej niepewnie),
- kamizelki ratunkowe (pomarańczowe z dużym kołnierzem) – te utrzymają na powierzchni absolutnie każdego, nawet człowieka nieprzytomnego.
Wszyscy, którzy chcą popłynąć w rejs, a nie umieją pływać, mogą po prostu założyć odpowiednią kamizelkę, która zapewni im bezpieczeństwo.
Mit 3: żeglarstwo jest dla sprawnych, zdrowych, dorosłych...
W tym miejscu trzeba sprecyzować, co rozumiemy przez żeglarstwo: jeśli chodzi o regaty oceaniczne albo samotny rejs okołoziemski, to rzeczywiście, nie jest to propozycja dla każdego.
Jeśli natomiast myślimy o wakacjach, żeglowaniu rekreacyjnym, rodzinnym, turystycznym – to nie ma tu prawie żadnych ograniczeń. Taki rejs jest odpowiedni nawet dla:
- dzieci w różnym wieku – w tym przedszkolaków,
- osób z niepełnosprawnościami – istnieją rejsy dla niewidomych, ludzi z niesprawnością motoryczną, intelektualną itp.,
- seniorów – kpt. Baranowski wybiera się właśnie w trzeci okołoziemski, samotny rejs, mając dobrze ponad 80 lat.
Tak naprawdę żeglarstwo jest dla każdego – a większość przeszkód na drodze do realizacji marzeń o wakacjach pod żaglami znajduje się... w naszych głowach.
Mit 4: nie można żeglować ze zwierzętami
Tu znów musimy uściślić, o jakie zwierzęta chodzi. Pszczelarz albo hodowca koni raczej nie zabiorą swoich zwierzaków na jacht – ale mając psa lub kota (a to właśnie są nasi najpopularniejsi pupile), śmiało można popłynąć z nimi w rejs. Oczywiście należy przy tym zachować kilka zasad:
- Nic na siłę – jeśli wiemy, że nasz przyjaciel boi się wody, lepiej nie narażać go na zbędny stres. Warto przed rejsem wynająć łódkę na parę godzin i po prostu spróbować, jak to zniesie.
- Bezpieczeństwo przede wszystkim – istnieją specjalne kamizelki ratunkowe dla zwierząt; warto zakupić lub wypożyczyć taką w odpowiednim rozmiarze.
- Reszta załogi (ta ludzka) musi zaakceptować fakt, że będzie z nimi płynąć i mieszkać czworonóg. Nie każdemu musi odpowiadać takie towarzystwo, więc warto ustalić to z odpowiednim wyprzedzeniem.
Mit 5: choroba morska dopada każdego
Na początek zła wiadomość: owszem, może się zdarzyć, że na jachcie dopadnie kogoś choroba morska. Podobnie, jak w przypadku lokomocyjnej, podatność na nią zależy od indywidualnych preferencji organizmu. Bierze się stąd, że mózg dostaje sprzeczne sygnały – oczy widzą, że podłoga się nie rusza, a błędnik twierdzi, że owszem.
Na szczęście dobrych wiadomości jest znacznie więcej:
- rzadziej dotyczy ona dzieci niż dorosłych,
- często pomagają na nią leki przeciw chorobie lokomocyjnej,
- można jej skutecznie przeciwdziałać, wychodząc na pokład i... stając za sterem,
- zwykle zdarza się przy dużej fali – żeglując po Grecji, Chorwacji, Włoszech, mamy na nią mniejszą szansę, niż np. na Atlantyku.
Więcej o chorobie morskiej na jachcie: https://www.maristo.pl/blog/choroba-morska-jak-sobie-radzic-objawy-pierwsza-pomoc
Mit 6: kapitanowie to same wilki morskie
Wybierając się w rejs ze skipperem, bierzemy na pokład zawodowego kapitana. Czego mamy się spodziewać? Czy należy oczekiwać brodatego człowieka z fajką, w pasiastej koszulce i z obowiązkową butelką rumu w dłoni?
Niekoniecznie, bo większość kapitanów wcale tak nie wygląda. To zwyczajni ludzie (i to obojga płci!), pracujący na co dzień w różnych zawodach, często za biurkiem.
Nie są wilkami morskimi i nie wymagają od załogi szorowania pokładu przez cały dzień, umiejętności czytania starych map, czy przeciągania kolegów pod kilem. Jeśli mają na łodzi ludzi płynących w swój pierwszy rejs, z pewnością podejdą do nich ze zrozumieniem. A co do rumu w dłoni (oczywiście spożywanego tylko podczas postoju w portach, i to w rozsądnej ilości) – on też nie jest obowiązkowy...